środa, 18 września 2013

Co gryzie księdza Adama?

Wszyscy trochę na siłę przyklejają najnowszemu filmowi Szumowskiej etykietkę kontrowersyjnego, obrazoburczego, przełamującego tabu. A raczej zarzucają, że taki nie jest. Temat faktycznie, daje ku temu powody, ale czy opowieść o księdzu geju musi szokować? Reżyserka poszła w trochę inną stronę, tworząc delikatny i emocjonalny film o bólu i bezsilności w wyborze tego, kogo się kocha i jak się kocha.

Ksiądz Adam (Chyra) jest 'spoko'. Jego podopieczni przepadają za nim. Nie smęci, nie moralizuje, ale wychowuje mądrze. Gra z nimi w piłkę, napije się piwa pod sklepem, za pokutę zadaje bieganie. Bo bieganie jest ważne dla Księdza Adama, pozwala skupić się na myśleniu, ale przede wszystkim jest ucieczką od wątpliwości i słabości. Film rozpoczyna się zresztą sceną biegu. W pięknie sfotografowanych kadrach bohater szarym świtem przemierza lasy. Gołym okiem widać nawiązania do samotnych, wielkomiejskich bohaterów, jak chociażby Brandona ze 'Wstydu' McQueena i przydługawej sceny biegu ulicami Nowego Jorku.

W filmie nawiązań jest więcej. Dynia (Kościukiewicz) to istne skrzyżowanie Gilberta Grape'a z village hipsta. Outsider w ponaciąganych swetrach, upośledzony brat, trochę toksyczna rodzina i znów chęć ucieczki. Może właśnie to tak bardzo zbliża bohaterów do siebie. W księdzu, Dynia znajduje bratnią duszę. Milcząca przyjaźń stopniowo przeradza się w coś głębszego, silniejszego. 
W 'W imię...' znaleźć można kilka perełek, jak doskonała scena, gdy pijany katolicki ksiądz tańczy z portretem papieża w rytm piosenki 'The Funerel', indie rockowej grupy Band of Horses (NWwŻPF uwielbia tą piosenkę, ale od czasu obejrzenia filmu, patrzy na nią, a w zasadzie słucha, zupełnie inaczej). Scena ta jest bowiem jednocześnie niezwykle zabawna i poruszająca, a przede wszystkim przybliża do samotności i desperacji bohatera bardziej, niż jakikolwiek inny moment w filmie. Także scena w kukurydzy nie pozostawi Was obojętnymi. Jak już opadnięta ze zdziwienia szczęka wróci na miejsce, dotrze do Was jej symbolika. Jest to kwintesencja całego filmu. Bieg w polu kukurydzy jest jak uwolnienie emocji, pragnień, poszukiwanie własnego ja, redefiniowanie swojej męskości. Wreszcie scena, gdy ksiądz Adam krzyczy, że 'Nie jest pedofilem, jest pedałem!', po której mamy pewność, że Szumowska wcale nie chciała szokować, moralizować, ani poruszać kontrowersyjnego tematu wykorzystywania dzieci przez osoby duchowne. Tu chodziło o co innego.

Reżyserka nie uniknęła jednak potknięć. Wątek samotnej mężatki (Ostaszewska) próbującej uwieść księdza jest trochę na siłę, zupełnie niepotrzebny. No i kusicielka Ewa próbująca sprowadzić na złą drogę księdza Adama? Jakbym już gdzieś to widział... Okropne jest także zakończenie filmu. Myślę, że gdybym zakończył seans 3 min wcześniej, ogólny odbiór byłby przynajmniej o punkt wyżej, a tak pozostał mały niesmak. 'W imię...' zachwyca za to aktorstwem. I bynajmniej nie chodzi mi o doskonałego Chyrę, bo to klasa aktorska, czy dorównującego mu z powodzeniem Kościukiewicza. Na szczególna uwagę zasługują młodzi chłopcy wcielając się w podopiecznych księdza Adama. Ich naturalność, szczerość, sposób w jaki wypowiadają kwestie, przeklinają, kłócą się i żartują z opiekuna, wprowadza sporo prawdy i takiej ludzkiej normalności do filmu.

Film nie jest arcydziełem, Szumowska trochę gubi się, daje nam bardzo nierówny obraz. Jednak jest to trochę inna Szumowska. Nie ta z czarnym humorem, lekkością i dystansem opowiadająca o trudnych i dramatycznych sprawach w świetnych '33 scenach z życia', czy na siłę szokująca w odważnym 'Sponsoringu'. To Szumowska wrażliwa, delikatna i zmysłowa.

W imię... (2013) reż. M. Szumowska

5 komentarzy:

  1. Wspaniała recenzja! Jestem zachwytona. Dużo wcześniej już chciałam obejrzeć "W imię..." ale zawsze gdzieś mi ten tytuł umykał. Dzięki Twojej opinii teraz znajduje się u góry mojej filmowej listy i po prostu MUSZĘ zobaczyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. mam dokładnie tak samo jeżeli chodzi o końcówkę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega kontrowersyjny temat, ale przedstawiony w fajny sposób. Twoja recenzja jest naprawdę super. Tu kupiłam szybko bilety (http://tixar.pl/bilety/w-imie) no i potem mogłam pójść na ten film. W zasadzie to temat został przedstawiony dobry, choć niedoskonały sposób. Najbardziej obawiałam się spłycenia i zrobienia z tego czegoś na kształt dramatu oczami typowego gimnazjalisty (nie wiem, czy wiesz o co mi chodzi). Wyszło ok.

    OdpowiedzUsuń