czwartek, 15 maja 2014

Fantazje młodego Xaviera

Xavier przeżywał już trudy wchodzenia w dorosłość młodego geja, rywalizował z przyjaciółką o faceta, dotykał kwestii genderowych zmieniając płeć, a teraz spełnia swoje gejowskie fantazje. Fantazję młodego mieszczucha wchodzącego w pełną napięcia seksualnego grę z samczym, brutalnym i przystojnym farmerem z prowincji. Ekran drży, iskry lecą, nie obędzie się bez siniaków. Ktoś tu lubi zabawić się na ostro...
Xavier pierwszy raz w swojej krótkiej, acz pięknej karierze robi thriller i od razu porywa się na najwyższy level - Hitchcock. Ambicja? Brawura? A może zwykła głupota? Nie, nie, to po prostu zdrowa pewność siebie i swoich umiejętności do naturalnego wyczucia opowiadanej historii. Dar, którym ten zdolny gówniarz szpanuje od zawsze. Na początku faktycznie wydaje się, że określenie thriller, nawet psychologiczny, jest sporym nadużyciem w stosunku do 'Toma'. Jednak z każdą minuta, gdy napięcie rośnie, a my wchodzimy coraz bardziej emocjonalnie w opowiadaną historię, przyznajemy Xavierowi racje. 'Tom', może nie zaczyna się od trzęsienia ziemi, ale i tak porównania do mistrza nie są absolutnie pozbawione sensu. 
W jednym z wywiadów Dolan powiedział, że kręci filmy po to, żeby grać. Paradoksalnie, to jego aktorstwo w filmie wypada najsłabiej. O ile reżyser z niego naprawdę niezły, o tyle aktor marniutki. Chwilami ciężko uwierzyć w przekazywane emocje okraszone minami i foszkami na poziomie 'coś tu śmierdzi'. Nadrabia za to pozostała część obsady, zwłaszcza Lise Roy w roli Agathe.
Xavier faktycznie dorasta. Mało już Dolana w tym Dolanie, ale mało nie znaczy wcale. Pod burzą blond loków stara się ukryć narcystyczne oblicze, przekonać nas, że nie robi już filmów o sobie. O sobie nie, tym razem o swoich fantazjach. Hitchcockowskie napięcie w połączeniu z tą seksualną fantazją dało efekt niezwykły, trochę nowocześniejszy od tego, do czego przyzwyczaił nas mistrz suspensu. Podczas seansu czujemy nieustanną niepewność, a Xavier ciągle ją podsyca, to dziwnymi wyborami bohatera, a kiedy indziej zaskakującym zachowaniem 'farmera'. Dolan igra sobie z pretensjonalnością, kilka razy przegrywa, ale to mały margines. 

Tom (2013) reż. X. Dolan

niedziela, 11 maja 2014

Idy Majowe

'Ida' to odrobinę zignorowany przeze mnie film ubiegłego roku, który w ramach nadrabiania zaległości postanowiłem obejrzeć podczas Off Plus Camery. Dziś biję się w pierś, bo to kawał cholernie dobrego kina. Podczas Q&A z reżyserem, Pawlikowski mówił sporo o inspiracji Bergmanem, Czeską Nową Falą itp. Bergman, Bergmanem, Nowa Fala, Nową Falą, Panie Pawle, ale mnie podczas seansu 'Idy' przychodził ciągle na myśl jeden konkretny tytuł, z powyższymi nie mający zupełnie nic wspólnego. Jaki? 'Thelma i Lousie' Ridleya Scotta. 
'Ida' również przez większość historii jest filmem drogi. Mamy dwie kobiece bohaterki - żywiołową i ekscentryczną, zwłaszcza jak na tamte czasy Wandę (Kulesza) i jej siostrzenicę Idę (Trzebuchowska), zakonnicę tuż przed ślubami. Starego Cadillaca zastąpiła stara Warszawa, a przystojnego kowboya-autostopowicza w kapeluszu, równie dobrze wyglądający muzyk jazzowy z saksofonem (Ogrodnik), zabrany przez bohaterki z wiejskiego przystanku autobusowego. Wiadomo, podobieństwa widoczne są tylko w warstwie konstrukcyjnej filmu - tematycznie to zupełnie inne historie. Jednak Pawlikowskiemu udało się to, na co polscy filmowcy wpadają rzadko. Opowiedział ważną, dramatyczną i trudną historię, przełamując ją sporą dawką humoru. Inteligentnego humoru, opierającego się głównie na kontraście bohaterek - z jednej strony twarda, bezkompromisowa Wanda, która nie stroni od facetów, alkoholu i dobrej zabawy, a z drugiej Ida - skromna siostra zakonna, ułożona i spokojna. Zaskoczyło i zagrało to genialnie, sprawiając, że ważne tematy docierają do widza i absolutnie nie nudzą. Wielka sztuka. 
Oczywiście to nie tylko zasługa Pawlikowskiego. Co prawda to on dał aktorom ten świetny materiał, ale to co zrobiły z nim Kulesza i Trzebuchowska jest zwyczajnie piękne. Zwłaszcza starsza koleżanka pokazuje, jak bardzo doskonały talent aktorski mógłby się zmarnować w gównianych serialach, gdyby parę lat temu Smarzowski nie dał jej szansy ('Róża'). Panie doskonale uzupełnia taki trochę buntownik z epoki, niczym nie odstający od Deana czy Cybulskiego Dawid Ogrodnik i bardzo niewielka, ale jak zawsze piękna rola Joanny Kulig.
Wizualnie i estetycznie 'Ida' to dzieło sztuki. Nietypowe, pokazujące sporo 'nieba nad głowami', czarno-białe kadry, przepiękna scenografia, dużo kontrastu czerni i bieli - jak u bohaterek. Do tego muzyka i soundtrack przepięknie odśpiewany przez Kulig, sprawiają, że 'Idę' pochłania się wszystkimi zmysłami. 
Co może być porywającego w czarno-białym filmie opowiadającym o zakonnicy i jej ciotce, którego akcja dzieje się w Polsce w latach 60-tych? Paweł Pawlikowski, jego operator i aktorzy pokazali, że absolutnie wszystko. 'Ida' to jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat i deszcz nagród, które zbiera na świecie, w tym ostatnia, nagroda główna na Off Plus Camera, jest zupełnie uzasadniony. Podsumowując krótko, to piękny film jest. Więcej takich proszę.

Ida (2013) reż. P. Pawlikowski

środa, 7 maja 2014

'Wszyscy jesteśmy Kubrickami'



'Wszyscy jesteśmy Kubrickami' - tymi słowami kurator, dr hab. Rafał Syska zainaugurował w niedzielę w Muzeum Narodowym w Krakowie wystawę poświęconą jednemu z najwybitniejszych reżyserów w historii - Stanleyowi Kubrickowi! Poniżej kilka fotek, które w żaden sposób nie oddają tego, co można zobaczyć na żywo!  Polecam, pozdrawiam - wrócę tam wiele razy!



 













                                                              























Stanley Kubrick