środa, 8 października 2014

Son Under the Influence

'Jeśli kogoś kochasz, nie znaczy że go ratujesz' - słyszy na początku filmu Die od gburowatej pracownicy społecznej. Wyśmiewa ją w twarz. Jest zdeterminowana, chce udowodnić że da sobie radę. Jest niczym uszyta z szablonu Geny Rowlands, trochę śmieszna, trochę przerażająca. Jej szczera relacja z synem wydaje się być żywcem wyjęta z najlepszych dzieł Cassavetesa. Tylko, że u Dolana to syn jest pod presją.

Bez wątpienia relacje matka-syn są dla młodego reżysera, który sporo w swojej twórczości opiera na własnych doświadczeniach, niezwykle ważne. W 'Mommy' jednak proporcje się odwracają i to matka staje się głównym bohaterem. Jej zmagania z trudem życia po śmierci męża, znalezieniem stałej pracy, opieki nad nadpobudliwym synem, czy wreszcie interesujący związek z zamkniętą w sobie sąsiadką staja się dla Dolana fascynującym materiałem do snucia pięknej i szczerej opowieści. Opowieści absolutnie bezpretensjonalnej, chwilami zabawnej i chwytającej za gardło, ale nie w ckliwy sposób. Widzimy nieradzącego sobie z emocjami syna, który potrafi wyzwać matkę od szmat, a zaraz potem przytulić i zrobić dla niej wszystko. Widzimy matkę, która zbierając zużyte chusteczki prosi syna, by ten pośpieszył się z masturbacją. Ich kłótnie są chwilami zabawne, ale argumenty bardzo brutalne. Ot szczerze pokazana miłość matki i syna. 

Trzecią kluczową postacią jest Kyla - skryta, jąkająca się sąsiadka, która daje sporo nadziei i wiary strudzonej Die. Przyjaźń i miłość łatwo przychodzą do tej trójki, nieco gorzej ze spokojem. Historia jest szorstka, pełna czerwono-krwistej energii, chwilami gorzka. Osładzają ją wspaniałe kreacje aktorskie, zwłaszcza pań, które znamy już z poprzednich filmów reżysera.  

Dolan nie robi niczego na pół gwizdka, a o wartości jego nowego dzieła mówi już wybór kadrowania. Ekran 1:1, piekielnie trudny - kto ma instagram ten wie, że nie lada sztuką jest piękne obrazy w tym formacie uchwycić. Zresztą wiele interpretacji tego wyboru odnosi się do hipsterskich zapędów reżysera i właśnie formatu instagramowego. Może tak być, ale tylko do chwili gdy odkrywamy prawdziwy powód tej decyzji. Magia Xavier! MAGIA!  

Charakterystyczne cechy stylistycznej formy silnej marki, jaką przez te 5 lat wyrobił sobie Xavier Dolan absolutnie nie zniknęły. Znów mamy doskonały soundtrack, kilka pięknych teledyskowych scen, slow motion, ładne kadry jesieni. Pierwszy raz natomiast stały się tłem, otoczką doskonałej narracji, a nie głównym bohaterem Pierwszy raz wszystko jest na swoim miejscu. Pierwszy raz również Dolan rezygnuje z wątków homoseksualnych, genderowych, a jeśli nawet nie rezygnuje, to lokuje je niezwykle subtelnie i delikatnie.

Jest taka rzecz, której podświadomie oczekujemy od kina - że zabierze nas w miejsca trudne, nieznane nam wcześniej z ufnością, że reżyser się nami zaopiekuje. Pięć lat temu Xavier Dolan 'zabił' swoją matkę. Stał się gwiazdą. Nastoletnim fenomenem w świecie filmu. Ciekawym zjawiskiem. Dostał ogromny kredyt zaufania od krytyków i widowni. Zrobił potem kilka filmów, nie powiem udanych, ale wciąż dalekich od debiutu. Dziś przyszła pora spłacić długi i filmem 'Mommy' robi to z nawiązką! Bo dziś Dolan to reżyser, autor, twórca. Dojrzały twórca, któremu możemy w pełni zaufać.

Mommy (2014) reż. X. Dolan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz