czwartek, 5 marca 2015

50 shades of grey cardigan

Co łączy Sandrę Bullock, Julię Roberts i Jennifer Aniston? Pewnie wiele, ale z interesujących mnie w tym momencie rzeczy fakt, że wszystkie były znane raczej z lekkiego repertuaru. Komedii bardziej lub mniej romantycznych, udanych i mniej udanych. W karierze każdej z nich nastąpił też czas, gdy przyszło im zagrać rolę poważniejszą, dojrzalszą. Rolę w filmie mniej komercyjnym, skromniejszym, skrojoną czysto pod Oscary. I tak Julia odebrała swoją statuetkę za 'Erin Brockovich', a Sandra za 'Wielkiego Mike'a'. Czego zabrakło Jennifer Aniston żeby dostać chociażby nominację za 'Cake'? Przynajmniej 100 mln w BoxOffice, bo poziomem aktorstwa zdecydowanie nie odbiegła od koleżanek, żeby wręcz nie powiedzieć, że była lepsza.


Jej Claire cierpi. Fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. W tragicznym wypadku traci dosłownie wszystko - dziecko, urodę, zdrowie, męża. Zostaje sama ze swoim bólem, oddaną służącą, Meksykanką Silvaną i tonami tabletek przeciwbólowych, którymi się faszeruje. Claire poznajemy, gdy za szczerość wylatuje z grupy wsparcia dla kobiet 'po przejściach'.


Film miał w trochę słodko-gorzki sposób opowiadać o bólu, żałobie i sposobach radzenia lub nieradzenia sobie z nią. Nie wyszło. Wyszedł film, jakich widzieliśmy miliony, gładko odbijający się od dobrze znanych z Sundance i amerykańskiego kina niezależnego schematów. Nic odkrywczego. Słodko-gorzka ostatecznie jest tylko Aniston, zrywając ze swym dotychczasowym wizerunkiem. W filmie pojawia się wiele znanych, nominowanych do Oscara twarzy, ale zapamiętuje się tylko tę jedną. Pozbawioną makijażu, pełną zmarszczek i blizn twarz Jennifer Aniston. Z tłustymi włosami (Aniston za czasów 'Przyjaciół' wyznaczała trendy fryzur) i w skromnym ubraniu - zaskakujące ile szarych cardiganów może mieć w szafie jedna kobieta.

Aniston jednak nie oparła swojej roli jedynie na charakteryzacji. W idealnych proporcjach zmiksowała cierpienie i żal z komediową 'Rachel' która tak świetnie jej zawsze wychodzi. I o ile patrzenie jedynie na tę dobrze znaną, zabawną wersję aktorki już faktycznie nudzi, o tyle gdy przeplata się to z autentycznym bólem, cierpieniem i żalem, dostajemy wspaniały popis aktorski. Nie bez znaczenia jest tu także dobrze napisana rola - teksty Claire, gorzkie i ironiczne chwilami szczerze bawią.

Kto myśli, że mało w tej recenzji o filmie, ten ma zupełną rację. Nie bez powodu skupiłem się tylko na Jennifer Aniston, bo ten film to ona i niewiele więcej. Nawet jeśli Akademia nie potrafiła tego dostrzec, to przynajmniej Aniston udowadnia, czasami utalentowana aktorka wpada do pewnej szufladki, z której bardzo trudno jest się wydostać, ale nie jest to niemożliwe. Mam nadzieję, że mimo braku Oscara, czy nawet nominacji, Aniston podobnie jak wspomniane wcześniej koleżanki zacznie otrzymywać poważniejsze propozycje w dobrych filmach.

Cake (2014) reż. D. Barnz

1 komentarz:

  1. Mam wrażenie, że ona całkiem świadomie wybrała sobie szufladkę. Mogła mieć bardziej zróżnicowany repertuar, ale decydowała się cały czas grać w romantycznych komediach kolejne wersje Rachel. Teraz już, że tak powiem demograficznie wypada z tego typu ról, więc nagle zaczyna jej zależeć na czymś więcej (nie mówię, że to źle, ale nie jest ofiarą systemu).

    Poza tym Aniston zawsze będzie włosami - jako współwłaścicielka firmy produkującej kosmetyki do włosów i jej najlepsza spokesperson nie pozwoli publiczności/klientom o tym zapomnieć :)

    OdpowiedzUsuń