środa, 6 listopada 2013

Jeunet? Je t'aime!

Delikatesy to postapokaliptyczna komedia romantyczno-kanibalistyczna. Film równie dziwny, co uroczy, jednocześnie mroczny i zabawny. Każda scena przepełniona jest czarnym, ciężkim humorem i wszechobecnym absurdem, który nie irytuje, wręcz przeciwnie, fascynuje! Wspaniałe jest zróżnicowanie bohaterów kamienicy, która chwilami bardziej przypomina szpital psychiatryczny.
Poznajemy jej właściciela, rzeźnika, który od czasu do czasu częstuje swoich lokatorów mięsem. Towarem najbardziej deficytowym ze wszystkich. W zamian otrzymuje ziarna i inne dobra. Rzeźnik zatrudnia co raz to nowych pomocników, którzy bardzo szybko 'przepadają' w tajemniczych okolicznościach, które dziwnym trafem łączą się z dostawą świeżego mięsa w tytułowych delikatesach. Sytuacja zmienia się, gdy feralną posadę przyjmuje były klaun (genialny Dominique Pinon), w którym zakochuje się córka rzeźnika. W filmie barwnych postaci nie brakuje, ze szczególna sympatią dla znerwicowanej sąsiadki, która cięgle próbuje się zabić w równie zabawny co nieudolny sposób. Film jest także wspaniały pod względem wizualnym - genialne ujęcia, ciekawy montaż, kolorystyka, scenografia. Wszystko to sprawia, że chce się zadać fundamentalne pytanie: Jeśli to nie jest kwiintesencją kina, to co nią jest?

Jeunet jest mistrzem w uzewnętrznianiu takich dziwności, natręctw, małych słabości, które każdy z nas posiada. NWwŻPF uwielbia podczas sensu myśleć sobie: 'Ojacie, też tak tam!'. Na pewno wiecie, o co mi chodzi, bo w filmach Jeuneta zdarza się to ciągle. Zabieg ten, styl, nie wiem jak to nazwać,  nadaje postaciom wymiar autentyczny do granic możliwości i sprawia, że chcemy  i utożsamiamy się z nimi. Nikt jak Jeunet nie potrafi ponadto połączyć kanibalizmu, prób samobójczych z miłością i partyzanckim podziemiem, tworząc jednocześnie zabawny, mądry, oryginalny i przede wszystkim genialny film! 



Delikatesy (1991) reż. Jean-Pierre Jeunet, M. Caro

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz