
Poznajemy jej właściciela, rzeźnika, który od czasu do czasu częstuje swoich lokatorów mięsem. Towarem najbardziej deficytowym ze wszystkich. W zamian otrzymuje ziarna i inne dobra. Rzeźnik zatrudnia co raz to nowych pomocników, którzy bardzo szybko 'przepadają' w tajemniczych okolicznościach, które dziwnym trafem łączą się z dostawą świeżego mięsa w tytułowych delikatesach. Sytuacja zmienia się, gdy feralną posadę przyjmuje były klaun (genialny Dominique Pinon), w którym zakochuje się córka rzeźnika. W filmie barwnych postaci nie brakuje, ze szczególna sympatią dla znerwicowanej sąsiadki, która cięgle próbuje się zabić w równie zabawny co nieudolny sposób. Film jest także wspaniały pod względem wizualnym - genialne ujęcia, ciekawy montaż, kolorystyka, scenografia. Wszystko to sprawia, że chce się zadać fundamentalne pytanie: Jeśli to nie jest kwiintesencją kina, to co nią jest?

Jeunet jest mistrzem w uzewnętrznianiu takich dziwności, natręctw, małych słabości, które każdy z nas posiada. NWwŻPF uwielbia podczas sensu myśleć sobie: 'Ojacie, też tak tam!'. Na pewno wiecie, o co mi chodzi, bo w filmach Jeuneta zdarza się to ciągle. Zabieg ten, styl, nie wiem jak to nazwać, nadaje postaciom wymiar autentyczny do granic możliwości i sprawia, że chcemy i utożsamiamy się z nimi. Nikt jak Jeunet nie potrafi ponadto połączyć kanibalizmu, prób samobójczych z miłością i partyzanckim podziemiem, tworząc jednocześnie zabawny, mądry, oryginalny i przede wszystkim genialny film!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz