
Życiorys Władzia Liberace, równie genialnego co kiczowatego pianisty polskiego pochodzenia, posłużyła reżyserowi tylko za tło do niezwykle intymnej analizy związków. 'Behind the Candelabra' to skąpana w morzu błyskotek, często ocierająca się o kamp i niepozbawiona naprawdę dobrego poczucia humoru historia, którą bardzo dobrze się ogląda. No może poza Michaelem Douglasem. Aktor znany z wizerunku twardego, silnego i stanowczego mężczyzny tutaj pojawia się jako maksymalnie przegięty i zniewieściały gej ubrany w futra i obwieszony złotem. Rola równie irytująca co perfekcyjnie zagrana i zabawna. Takie rzeczy z postacią potrafią zrobić tylko najwięksi...
Na oklaski zasługuje także warstwa wizualna filmu. Piękne zdjęcia nie byłyby z pewnością tak udane bez genialnej charakteryzacji, kostiumów i scenografii. Przepych, złoto, bogactwo, luksus, kicz, kicz i jeszcze raz KICZ! Wszystko to jest na tyle spójne, wiarygodne, że aż po prostu ładne. Na koniec kilka słów o prawdziwej perełce tego filmu. Rob Lowe jako chirurg plastyczny będący jednocześnie żywą (ale nie na twarzy) antyreklamą swojego fachu jest bardzo zabawny i do tego tak bardzo znajomo wygląda...
Piękny film :)
OdpowiedzUsuń