niedziela, 26 stycznia 2014

From Spike With Love?

Kilka lat temu Sofia Coppola nakręciła niezwykle smutny i przejmujący film o samotności, braku porozumienia i izolacji. Pomimo wielu kolejnych filmów, to właśnie 'Między słowami' pozostaje tym najbardziej osobistym i najtrafniej portretującym wyobcowanie i zagubienie jednostki we współczesnym świecie. W późniejszych wywiadach Coppola nie ukrywała, że wiele doświadczeń oparła na swoim życiu, a tworząc postać męża głównej bohaterki inspirowała się swoim byłym mężem, z którym rozstała się w roku premiery filmu. Był to swoisty list, który do niego napisała i na który dziś, po dziesięciu latach, dostaje odpowiedz. Pod owym listem podpis swój składa Spike Jonze, intrygująco tytułując go 'Her'.
W 'Her' analogii do filmu Coppoli jest wiele i są one widoczne gołym okiem. Już samo obsadzenie w roli Samanthy, głosu Systemu Operacyjnego, w którym zakochuje się bohater, Scarlett Johansson jest wymowne - aktorka grała również główną rolę w 'Miedzy słowami'. Ponadto cały ten klaustrofobiczny klimat, surowe i puste wnętrza, wielkomiejskie, bezduszne obrazy za wielkimi oknami przez które z nostalgią patrzą bohaterowie obu filmów, niewątpliwie są wspólnym ich mianownikiem. Przywołują skojarzenia z ogromnymi akwariami, za którymi dzieje się prawdziwe życie, ale tylko z pozoru. Bo świat tam jest również zabiegany, ludzie nie mają czasu ani chyba ochoty na kontakt fizyczny z drugim człowiekiem, nie chce im się nawet napisać samodzielnie listu czy kartki urodzinowej. W 'Her' robią to za nich maszyny i obsługujący je ludzie. Neonową stylistykę Tokio zastąpiła zamglona amerykańska metropolia przyszłości - równie chłodna i obojętna. Można by oczywiście powiedzieć, że Spike po prostu inspirował się filmem byłej żony, wszak to bardzo dobre dzieło, gdyby nie postać Catherine.
Catherine to była żona Theodore'a, którego poznajemy, gdy próbuje odbudować swoje życie po rozstaniu. Wcielająca się w tę postać Rooney Mara, niezwykle naturalna, całkowicie saute, do złudzenia przypomina Coppolę. I wydaje się, że ten z pozoru poboczny wątek filmu - na pierwszym planie jest relacja Theo i Samanthy - jest tak naprawdę sednem całej historii. Utrzymane w melancholijnym tonie liczne retrospekcje szczęśliwych chwil z Catherine ciągle przewijają się w głowie bohatera jako wyraz tęsknoty za tym co było. Wydaje się, jakby Spike chciał tym filmem powiedzieć, że dorósł, zmienił się, wiele rzeczy zrobiłby inaczej i nie popełniłby tych samych błędów. Jakby Coppola zadała dziesięć lat temu pytanie co poszło nie tak i dlaczego, a Spike filmem 'Her' jej na nie odpowiedział. Finalny monolog Theodore'a, list który 'pisze' do Catherine, to tak naprawdę list Spike'a do Sofii. List dojrzalszego i znacznie mądrzejszego mężczyzny, który zrozumiał bardzo wiele.
Podobnie jak w przypadku Theodore'a, który pisze listy w imieniu innych, pracą Spike'a jest przywoływanie własnych doświadczeń, ubieranie ich w uczucia i emocje obcych ludzi i finalnie przekazywanie nam w formie filmu. W każdej niemal scenie 'Her' widać, że tym razem tych osobistych przeżyć i emocji było znacznie więcej. Mimo, że porusza w nim kwestie przyszłości, miłości do systemów operacyjnych, zdaje się nie zwracać na to zupełnie uwagi. Traktuje związek Samanthy i Theodora jako coś najnormalniejszego na świecie. Świetne aktorstwo wąsatego Phoenixa w połączeniu z cudownym, przyprawiającym o dreszcze głosem Johansson sprawia, że wierzymy im bezgranicznie. Sposób w jaki aktorka wymawia imię bohatera sprawia, że chce się prosto z kina pobiec do odpowiedniego urzędu i zmienić imię na Theodore! Na uwagę zasługuje również wspaniała ścieżka dźwiękowa autorstwa Arcade Fire i wykonanie w filmie przez Johansson nominowanej do Oscara piosenki 'Moon song' - jednej z piękniejszych miłosnych ballad filmowych ostatnich lat!
Być może wszystko to, co powyżej przeczytaliście jest sporą nadinterpretacją. Nie zmienia to jednak faktu, że Spike zrobił naprawdę piękny, chwilami zabawny ale także dołujący i smutny film. Film, który swoim spokojem i melancholią krzyczy nam prosto w twarz jedną niezwykle istotną rzecz: nie ważne jak, nie ważne z kim, nie ważne gdzie - ważne żeby być zwyczajnie, po ludzku szczęśliwym. Natomiast takie domniemania, dywagacje nad tym, czy faktycznie jest to odpowiedz na film byłej żony, nam postronnym widzom dodają tylko ekscytacji podczas seansu. Warto bowiem przed obejrzeniem 'Her' przypomnieć sobie 'Miedzy słowami' i zobaczyć wspaniały i dojrzały dialog byłych kochanków w pełni.

Her (2013) reż. S. Jonze

1 komentarz:

  1. A na mnie już ten film czeka i czeką i doczekać się nie może :) - dziś w takim razie chyba po tym opisie przyjdzie kolej na niego :)!

    OdpowiedzUsuń