sobota, 18 stycznia 2014

Gra wstępna

Lars, niczym rasowy donżuan, robi wszystko żeby zaciągnąć nas do łóżka. Obiecuje złote góry, szokujące przeżycia, rzeczy których nigdy wcześniej nie widzieliśmy i nie doświadczyliśmy w kinie. Jest pewny siebie, zna swoją wartość. Ma nad nami przewagę. Szybko ulegamy jego namowom, mimo że doskonale wiemy, że chodzi mu tylko o jedno. Na randce faktycznie zaskakuje, ale nie tym, czym obiecywał. Wszystkie bariery przełamał już wcześniej, szokować również nie za bardzo ma już czym. Zaskakuje więc poczuciem humoru, błyszczy inteligencją, pięknie opowiada. Uwodzi nas szybko. Zabiera do siebie. W mgnieniu oka zdejmuje z nas cały wstyd i jak na doświadczonego kochanka przystało, rozpoczyna długą i soczystą grę wstępną.
W dusznym studyjnym kinie, pełni ekscytacji i napięcia pocimy się, a Lars coraz ostrzejszymi scenami sprawia, że stajemy się wręcz mokrzy. Pieści nas namiętnie, doskonale wie co zrobić, żeby było nam dobrze.  Zgrabne ręce utalentowanego artysty bez trudu przyprawiają nas o gęsią skórkę. Pięknymi ujęciami łechce nasze zmysły estetyczne. Muzyką delikatnie skubie czubki naszych uszu, żeby po chwili ostentacyjnie włożyć do nich jęzor w postaci piosenki Rammstein na początku i końcu filmu. Penetruje naszą psychikę coraz większymi kontrastami, sprzecznościami, niewiarygodnymi historiami. Nie sili się na przekonywanie nas o ich autentyczności. Ustami tytułowej bohaterki Joe, posuwa się po kolejnych aktach tej seksualnej wyprawy. Opowiada.
Już pierwsze słowa opowieści Joe nakreślają jej tempo i nadają charakter postaci. 'Swoją "cipę" odkryłam w wieku dwóch lat' - zaczyna. Śmiejemy się nerwowo i wiemy, że to nie będzie grzeczna bajeczka. Bez eufemizmów, marnowania czasu - to zawsze jest jej "cipa" i nic delikatniejszego. Dla nastoletniej Joe seks jest grą, rodzajem buntu przeciw miłości, zabawą. Dla nieco starszej uzależnieniem, reakcją na stres. Lars wprowadza do filmu Seligmana, starszego mężczyznę, któremu  nimfomanka streszcza swoją fascynującą historię, jako swoisty katalizator, zmiękczacz. Szuka on w kolejnych wybrykach Joe numerologicznych wyjaśnień, albo porównuje je do koncepcji polifonicznej muzyki Bacha, wędkarstwa czy twórczości Edgara Allana Poe. Seligman jako obrońca niemal każdego haniebnego czynu nimfomanki znajduje wytłumaczenie nawet dla podniecenia w chwili śmierci jej ojca. O dziwo wytłumaczenie na tyle wiarygodne, że trochę je kupujemy. Wiemy bowiem doskonale, że reżyser inteligentnie sobie żartuje i sprawia, że się śmiejemy. Pozwalamy mu na to, a on daje nam do zrozumienia, że to tylko zabawa, nic poważnego, ale czy do końca?
Lars jest też czułym kochankiem. Pod całą tą kołdrą seksualnych uniesień i perwersji, przemyca w 'Nimfomance' odrobinę romantyzmu. Przewijający się przez cały film wątek Jerome'a - pierwszego kochanka, pierwszego zauroczenia Joe - symbolizuje miłość, tajemniczy składnik udanego seksu, satysfakcji. W tym kontekście słowa Joe: 'Wypełnij wszystkie moje dziury', mają wymiar znacznie bardziej metaforyczny i... głęboki niż mogłoby się wydawać. Po nich wiemy, że namiętna gra wstępna, którą jest pierwsza część 'Nimfomanki' to przedsmak filmowego orgazmu, który zapewni nam Lars dopełniając dzieła częścią drugą.

Nimfomanka cz. 1 (2013) reż. Lars von Trier

1 komentarz:

  1. Bardzo pomysłowa recenzja, idealna w kontekście filmu. Zapraszam do mojej recenzji "Nimfomanki" - http://filmowy-swiat.blogspot.com/2014/01/nimfomanka-czesc-i.html

    OdpowiedzUsuń