piątek, 10 stycznia 2014

Sie7em Grzechów Głównych - 2013!

Zanim NWwŻPF podsumuje 2013 rok pod względem tych najbardziej godnych uwagi filmów, trzeba wylać trochę jadu. Podobnie jak w przeddzień Oscarów wręczane są Złote Maliny, NWwŻPF również wyróżni największych grzeszników zeszłego roku dzień przed przedstawieniem rankingu pozytywnego. Poniżej siedem filmów, które może wcale najgorsze nie były - z pewnością było wiele większych gniotów - ale za to bardzo ROZCZAROWAŁY. Filmy, po których NWwŻPF spodziewało się więcej, czytając opisy, oglądając trailery, czy chociażby zwracając uwagę na nazwiska twórców. Oto siedmiu największych grzeszników 2013 roku!


7. Obecność, reż. J. Wan

James Wan pisze sprawny podręcznik historii horroru, wypunktowując rzetelnie wszystkie triki, chwyty i straszne zagrywki, jakie kiedykolwiek powstały i zostały użyte w tego typu filmach. Od upiornej lalki, poprzez przerażającą piwnicę, lewitujące meble, wymiociny, do skrzypiących podłóg i obowiązkowego zegara, zatrzymującego się na trzeciej w nocy. Ziew. Straszy, tworząc dość specyficzny rodzaj zapierających-dech-w-piersiach scen, w których wiemy, że coś się stanie, a on trzyma nas w niepewności, i trzyma, i trzyma wciąż. Kiedy już myślimy, że to fake, wtedy BAM! To co wiedzieliśmy, że się stanie, dzieje się! I już. Grzecznie, poprawnie, i cholernie nudno. Słabe, że facet, którego przełomowa i świeża 'Piła' definiowała filmowe 'porno tortury', natomiast najnowsza 'Obecność', to już tylko tortury - dla widzów.


6. Adwokat, reż. R. Scott

'Adwokat' to w zasadzie definicja tego rankingu. Nie tyle jest to zły film, co rozczarowujący. Bardzo rozczarowujący. No bo Ridley Scott na podstawie scenariusza napisanego przez faceta, który stworzył także tekst do 'To nie jest kraj dla starych ludzi', reżyseruje tak świetnych aktorów jak Michael Fassbender, Brad Pitt, Penelope Cruz, czy Javier Bardem. Co poszło nie tak? Wszystko po trochu, nie zawiedli chyba tylko aktorzy. To trochę jak patrzenie na grupę grzecznych i ułożonych ludzi, którzy muszą zmierzyć się z wariatem wbijającym się nagle na ich przyjęcie. I nie pomogła nawet Cameron Diaz pieprząca się z samochodem. Jako wyraz najbardziej zuchwałego potraktowania męskich fantazji, osiąga prawdziwą głębie. Głębię banału.



5. Najlepsze najgorsze wakacje

Ten film w zestawieniu znajduje się tylko i wyłącznie ze złości. Złości na całą otoczkę, jaka wytworzyła się wokół tej przeciętnej komedyjki o dorastaniu. Sam, faktycznie niezły Sam Rockwell nie pomógł uniknąć sztampy, nudy i nijakości. Takich filmów, lepszych lub gorszych, widzieliśmy już miliony. Porównywanie 'Najlepszych najgorszych wakacji' z rewelacyjnymi, naprawdę zabawnymi i ciekawie opowiedzianymi 'Królami lata' jest śmieszne i co najmniej nie na miejscu! Za karę z tytułu powinno zniknąć słowo 'najlepsze'.






4. Przelotni kochankowie, reż. P. Almodovar

Zapowiadało się na wielki powrót Almodovara do komedii z początków kariery, takich jak na przykład genialne 'Czym sobie na to zasłużyłam'. Wyszła niestety spora kupa. Almodovar odleciał zupełnie w super-przegiętą stylistykę, tworząc karykatury zamiast postaci i film który wydaje się być połączeniem soft-gej-porno z tanią parodią filmów katastroficznych. Niby było seksualnie, ale nie seksownie, niby prześmiewczo, ale wcale nie zabawnie. Tego lotu Pedro zaliczyć do szczęśliwych z pewnością nie może. Zbyt wiele filmowych brzóz złamało się pod naciskiem tandety.





3. Carrie, reż. K. Peirce

Przerabianie klasyków takiego kalibru jak 'Carrie' to ogromne ryzyko, które rzadko się opłaca. Cóż, Kimberly Peirce zdecydowanie przegrała i to z kretesem. Nowa wersja 'Carrie' mimo świetnej obsady (Julianne Moore i Chloe Moretz) nie dorasta do pięt oryginałowi. Ciężko wciągnąć się w historię, ciężko uwierzyć w dramat tytułowej bohaterki, chociażby dlatego że Moretz jest zbyt ładna do tej roli i pokudłaczenie włosów i ubranie workowatej sukienki niewiele tu zmieniło. Najgorsze jednak w filmie Peirce było to, że najzwyczajniej w świecie śmieszył. Tak, NWwŻPF uśmiało się na tym filmie lepiej niż na niejednej komedii, a to najlepszy dowód, że coś jednak poszło nie tak...



2. Nieulotne, reż. J. Borcuch

Nikt nie rozczarował w ubiegłym roku tak, jak Jacek Borcuch. Jego poprzedni film, 'Wszystko co kocham', to wciąż jeden z ulubionych polskich filmów NWwŻPF. Stąd też poprzeczka poszła bardzo wysoko, a Borcuch nawet się o nią nie otarł. Denna i miałka historia, film tak naprawdę o niczym, dziwna stylistyka Krakowa rodem jakby z lat 80-tych, mimo że akcja dzieje się współcześnie. Wszystko to, mimo, że wizualnie bardzo ładne (zdjęcia Englerta to jedyny plus filmu) to okropnie sztuczne i niespójne. Brawa za odwagę dla reżysera za to, że potrafił przyznać, że film był nie do końca udanym eksperymentem. Co twórca badał? NWwŻPF nie wie i wiedzieć chyba nie chce...




1. Bejbi Blues, reż. K. Rosłaniec

...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz